poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Pizza z szynką parmeńską, czerwoną cebulką, peperoncino i mozzarellą




No dobrze film filmem, zima zimą, ale czasem coś ugotować trzeba.

Uwielbiam wszystko co włoskie. Prostota składników, umiejętne połączenie ich ze sobą, zawsze dają spektakularne efekty. Z  naszej podróży do Włoch przywiozłam ze sobą umiejętność nieprzesadzania z ilością dodawanych składników. Trzy, góra cztery składniki użyte w odpowiednich proporcjach, zawsze skutkują wielkim "łał" na talerzu. Moje makarony nie ociekają sosem a są nim tylko lekko muśnięte. Zresztą od ponad trzech miesięcy unikam wszelkich tłuszczy, śmietan i tym podobnych odkładających się w biodra składników. Trzeba trochę czasu poświęcić na to, aby nauczyć się  po co sięgać i w jakiej ilości żeby  nam służyło. Taka cieniutka pizza co prawda nie jest odchudzającą potrawą, ale z całą pewnością Wam nie zaszkodzi. Przepis ma jeszcze jedną zaletę... robi się ją zdumiewająco szybko. Czas od rozpoczęcia przygotowania: 45 minut i jemy. Nie da się tego zepsuć :)

Pizza z szynką parmeńską, czerwoną cebulką, peperoncino i mozzarellą
(przepis na 2 małe pizze)

Przepis na ciasto znajdziecie TUTAJ

4 plastry szynki parmeńskiej
1/2 mozzareli
1/2 średniej czerwonej cebuli
4 łyżki koncentratu pomidorowego
ząbek czosnku
suszona bazylia
kilka płatków peperoncino
sól, pieprz
papier do pieczenia

Ciasto przygotowujemy analogicznie jak w podanym wyżej przepisie. Koncentrat mieszamy z papryczką, bazylią, solą i pieprzem i rozsmarowujemy po cieście. Układamy szynkę, którą wcześniej rwiemy na mniejsze kawałki - po dwa plastry na krążek. Osobiście proponuję odciąć tłuszcz aby pizza była jeszcze bardziej light. Obsypujemy poszatkowaną w kostkę cebulą i rwiemy mozzarellę na mniejsze kawałki rozprowadzając równomiernie. Tak przygotowane pizze wsadzamy do pieca nagrzanego do 200 stopni i pieczemy przez około 10 minut.




Smacznego!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wszystko za życie

Piękny film wczoraj widziałam. Taki z gatunku tych, które koniecznie muszą trafić na moją półkę, na trwałym nośniku, zaraz obok tych, które wcześniej zawładnęły moim sercem. Zabrałam się do tego filmu zupełnie nie po kolei, czyli w pierwszej kolejności zakochałam się w ścieżce dźwiękowej a potem, zachęcona muzyką i opisem filmu, sięgnęłam po obraz. Teraz inaczej kocham już muzykę, a myśląc o filmie ciągle mam ciarki i lekki ścisk w gardle na samą myśl o nim. Wzruszający i trafiający w szczególne struny. Bardzo bliski. Zostaje.

Absolutnie szczerze polecam tę opartą na faktach opowieść o marzeniach, odwadze i konsekwencjach podejmowanych decyzji.

Polski tytuł - Wszystko za życie


Muzykę do tego filmu skomponował Eddie Vedder i tak dla zachęty coś Wam pokażę:

 

I jak? Ja będę na pewno wracać.

Kulinarnie po świętach nie chce mi się szaleć. Rozleniwiona robię naprawdę niewiele. Może to przez tę absurdalnie przeciągającą się zimę? Marzenie o wiośnie i możliwości wystawienia twarzy na ciepłe promienie słoneczne stało się olbrzymie. Chyba nie znam osoby, której ta sytuacja nie męczy.

W ramach próby nie poddania się zimie, tego przedwiośnia hodujemy całą masę różnego rodzaju kiełków, które konsumujemy do wszystkiego i niemal ze wszystkim. Dzisiaj skończyliśmy rzeżuchę a zaraz spróbujemy np. kiełków pora.

Warto zaopatrzyć się w kiełkownicę, bardzo proste urządzenie, które pozwoli Wam w szybki i czysty sposób wyhodować swoją porcję zdrowia w pigułce. Każdy kiełek smakuje zupełnie inaczej dlatego tak dobrze jest wypróbować ich jak najwięcej, aby znaleźć swój smak. U nas w menu serwujemy kiełki rzeżuchy, soi, grochu cukrowego, soczewicy zielonej, soczewicy brązowej, fasoli mung, rzodkiewki, pora, lucerny i mojego ulubionego brokuła. Skąd te wszystkie dobroci? Z lokalnego młyna, ale to już zupełnie inna historia, na którą na pewno przyjdzie czas.

Kiełki soczewicy i rzodkiewki

Poranne śniadanie z własnym chlebem i kawą z kawiarki. Pełen relaks.