wtorek, 14 września 2010

Rosół z tradycyjnym podejściem

Dzisiejszy obiad to absolutna prostota i podstawa. Przepis jest łatwy i wymagający mało aktywności w kuchni. Taka akcja raz na jakiś czas jest niebywale potrzebna, kiedy wiemy, że jutro nie będzie czasu na zrobienie przyzwoitego obiadu. Dodatkowo sąsiadka mówi, że dopada ją jakieś choróbsko, a kiedy ja jestem chora, chce mi się wcinać tylko rosół. Ostatecznie wędrowaliśmy wczoraj po nocy z rondelkiem wypełnionym  płynem, który miał na celu uleczenie zbolałego wątłego ciałka sąsiadki.
Rosół niby prosty a każdy robi go na swój sposób. Wczoraj na serio chciałam zrezygnować z gotowania opalanej cebuli, ale jakoś tak nie smakował i już. Nie obchodzi mnie, że to niezdrowe - postanowiłam kontynuować robienie rosołu tak jak robiła to moja prababcia. A pewnie tradycja sięga jeszcze dalej, bo ją ktoś tego musiał nauczyć. Moja babcia bardzo dużo nauczyła się od swojej teściowej. To był związek nadzwyczajny. Do tej pory babcia opowiada jaką miała cudowną teściową i jak bardzo ją kochała. Ja niestety nie miałam okazji jej poznać, ale ze zdjęć i opowieści rzeczywiście wydaje się, że była cudowną kobietą. Zostawiła babci wiele tradycyjnych przepisów, które mam zamiar niebawem spisać i nauczyć się przygotowywać. Kto wie, może pojawi się tutaj prababkowy kącik.

Do rosołu nie mam takiej cierpliwości jakiej rzeczywiście wymaga. Mój rosół gotuje się maksymalnie godzinę. Na więcej nie mam czasu. Jest jednak pyszny i zdecydowanie polecam wypróbowanie przepisu.

Rosół z tradycyjnym podejściem

Składniki:
2 udka
włoszczyzna
1 cebula
1 ząbek czosnku
2 litry wody
sól, pieprz
liść laurowy, ziele angielskie
natka pietruszki do dekoracji
ulubiony makaron do rosołu

Udka oczyścić i gotować pod przykryciem na małym ogniu wraz listkiem laurowym i trzema ziarenkami ziela angielskiego przez trzydzieści minut. W międzyczasie jak tylko pojawią się szumowiny oczyścić wywar. Można też lekko uchylić przykrywkę. Przygotować włoszczyznę i dodać do wywaru. Opalić cebulę nad palnikiem i dodać ją do zupy (obraną cebulę wbić na widelec i opalać ją nad ogniem ze wszystkich stron - tylko gdzieniegdzie sczernieje). Zetrzeć na tarce jeden ząbek czosnku. Posolić i popieprzyć do smaku. Gotować na małym ogniu jeszcze około 30 minut. Zupę przed podaniem posypać obficie natką pietruszki.
Smacznego!

7 komentarzy:

Paula pisze...

tradycyjne podejście przy rosole to dobra sprawa :)

pozdrawiam,
Paula

italia od kuchni pisze...

Chciałam Ci wysłać zaproszenie do odwiedzania mojego bloga (jest teraz dostepny tylko dla moich obserwatorów i znajomych), ale nie znam Twojego adresu mailowego. Jeśli Cie nadal interesuje zaglądanie do mnie, to proszę o kontakt: lashqueen@wp.pl.
Pozdrawiam

italia od kuchni pisze...

a rosół uwielbiam. Ale wyłącznie na drobiu. Na wołowinie i innych mięsach mi nie smakują.

Prosto z kuchni... pisze...

Witam serdecznie drogie panie! Odniosłam sukces w małżeństwie... mąż postanowił przyjmować rosół na opalanej cebuli bez marudzenia ;)

Mateusz pisze...

Pewnie, że tradycja z opalaną cebulą sięga jeszcze dalej. Daaawno, dawno temu, gdzieś tak za Piasta Kołodzieja, jakiś ichni Makłowicz miał gotować ku uciesze jakiegoś ichniego kniazia rosół, racząc go przy tym krotochwilnymi dykteryjkami. Sprawił kapłona, obrał cebulę i marchew, rozniecił ogień i zawiesił nad nim kociołek. Kiedy zebrała się już cała gawiedź (włącznie z ichnim kronikarzem), a woda w kociołku radośnie bulgotała, nasz bohater chciał wrzucić do niej wszystkie ingrediencje jednym efektownym ruchem. Niestety, niesforna cebula wypadła mu z dłoni i potoczyła się prosto między rozżarzone węgielki. Zlany zimnym potem kucharz wyciągnął ją szybko zaostrzonym patyczkiem i rozważył błyskawicznie dwie możliwości: przyznanie się do braku zręczności i ugotowanie zupy bez cebuli, albo przekonanie wszystkich (włącznie z ichnim kronikarzem), że powinien był ją opalić i dodać w takim stanie dla podniesienia walorów smakowych. Wybrał opcję drugą. Takoż zostało zapisane i powtarza się po dziś dzień...

Mateusz pisze...

A swoją drogą, zastanawiam się, czy palona cebula jest dużo bardziej niezdrowa od palonego słodu :>

Prosto z kuchni... pisze...

Mężu ależ "bajkopiszesz" ;)Normalnie jak historyjka Rosa uspokajającego Rachel, że dziecku nic nie będzie ;)

Prześlij komentarz