piątek, 31 maja 2013

Grillowane i wędzone ryby z Kaszub



Sezon grillowy zaczął się na dobre. Jedzenie na świeżym powietrzu zawsze smakuje lepiej. M. i ja stosujemy się do tego powszechnie znanego faktu nagminnie, albo wychodząc do ogródka jak tylko jest okazja, albo wybierając się do domku na Kaszubach. Wyjazd do lasu nad jezioro jest szczególny i niesie ze sobą pewnego rodzaju rytuały, bez których trzeba by go spisać na straty.

Pierwszym z nich jest musowe wypicie porannej kawy na tarasie. Kiedyś zwykłej rozpuszczalnej, ale od kilku lat takiej z kawiarki, z ciepłym spienionym mlekiem. Najlepiej zanim się ludzki świat zdąży obudzić, żeby jeszcze ten dziki można było w spokoju nasłuchiwać. A do tego książka. O tak!

Drugi to wyprawa do pobliskiej wsi na małe zakupy. W sklepiku raz dziennie pojawia się przepyszna drożdżówka z kruszonką i jakimś sezonowym owocem. Taka tradycyjnie upieczona, "na pół łokcia". Pieką ją miejscowe Panie i jak dobrze się trafi to jest jeszcze ciepła. Po prostu pyszna. M. zaczyna wyjadać kruszonkę od samego wyjścia ze sklepu i po powrocie do domku jest jej o połowę mniej.

Czasem pierwszeństwo podjadania ma ryba. W tym samym sklepiku można o podobnej porze kupić przepysznego, jeszcze ciepłego, wędzonego pstrąga. Delikatne mięso ryby idealnie odchodzi od ości i jest tak zwyczajnie wyborne. Zawsze i niezmiennie powalające.


No ale mamy weekend, jesteśmy w lesie i grzeje słońce - grill to przecież absolutny mus. I tutaj pojawia się trzeci punkt programu. Kolejna wyprawa to spacer do miejscowego rybaka i kupienie tego, co udało mu się rano złowić. Ma tak duży ruch, że trzeba się dzień wcześniej zapowiedzieć: "Zamawiam kilogram ryby jaką Pan jutro złowi". I następnego rana odebrać skarby.  Zaprosiliśmy Szanownych Gości, więc na ruszt trafiła ryba w trzech odsłonach. Sieja obsypana peperoncino zapiekana w folii, szczupak w pieprzu ziołowym i miętą zerwaną nad jeziorem, lin z cebulką i wyciśniętą cytryną. A do tego dwa rodzaje chleba własnego wypieku (w tym jeden autorstwa Szanownych Gości) i piwa: pszeniczne i żytnie z lokalnego mikrobrowaru (czyli z naszej kuchni).


Uwielbiam tak spędzać wolny czas. Z przyjaciółmi, powoli, smacznie.

Cudownie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz