czwartek, 28 lutego 2013

Damskie i męskie gotowanie



Czasem tak jest, że facetowi trzeba zrobić miejsce w kuchni i dać się mu wykazać. Jak partnerstwo to partnerstwo ;) Faceci mają inny rodzaj zaangażowania, cierpliwości i precyzji. Jak ja gotuję, robię to tak jak sobie wyobrażam gotujące Włoszki. Raz dwa i coś się bulgocze, smaży, piecze i powstaje z tego danie, które wygląda i dobrze smakuje. Wtedy najlepiej jest mi nie przeszkadzać. Piorunem wykonuję czynności, które zmierzają do wiadomego końca. Nie przeszkadza mi gotowanie na dużym ogniu, używanie szybko ostrego noża. Po prostu nad wszystkim panuję.

M. natomiast zabiera się do sprawy po męsku. Spędza sporo czasu na znalezienie właściwego przepisu. Gotuje wręcz z chirurgiczną precyzją - odmierza składniki, miesza i sieka. Strategia to podstawa - każdy ruch jest przemyślany i zasadny. Gaz nie za duży żeby się nic nie przypaliło. Dobór przypraw ich proporcji jest zawsze odpowiedni. Oaza spokoju i pewna ręka. Ostatnio przyrządził genialną lasagnę z grillowanej cukinii zamiast makaronu. Może namówię go na powtórny występ i wtedy ja będę robiła zdjęcia ;)

U nas już tak jest, że podział obowiązków jest zgodny z umiejętnościami obdzielonego i zostało ustalone, że ja dobrego chleba nie upiekę. M. natomiast co tydzień przygotowuje kolejny pyszny bochenek chleba na zakwasie. Produkcję rozpoczyna w czwartek wieczorem dzięki czemu możemy cieszyć się wyśmienitym, ciepłym chlebem w sobotę rano. Taki chleb wystarcza nam na cały tydzień, więc nie pamiętam kiedy kupowałam pieczywo. Opiszę Wam kiedyś jak zrobić własny zakwas. Będzie to wyśmienity początek do otworzenia Waszej prywatnej domowej piekarni. Na razie podzielę się zdjęciami jego niedawnego popisu.

M., jak to na prawdziwego mężczyznę przystało, pojawia się w kuchni regularnie aby uwarzyć własne piwo. Lubię ten dzień. Oznacza to dla mnie zakaz wstępu do kuchni. Mogę poczytać książkę, nadrobić wszelkie zaległości w czymkolwiek. Do kuchni nie wchodzę. Jedzenie organizuję wcześniej. Przecież i tak wszystkie palniki są zajęte przez wielki gar pełen brzeczki.

W sobotę zatem nie gotuję, natomiast M. ma za zadanie przygotować fotorelację :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz